Blues/Rock/Metal

Ruszmy to forum w końcu troszke... pomóżcie, logujcie sie i piszcie może nam sie uda...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2008-07-03 23:09:18

Kaczka6661

Administrator

Zarejestrowany: 2008-05-31
Posty: 247
Punktów :   

Wywiad z Jerzym Linderem

3 lipca 2008 roku miałem przyjemność przeprowadzić z pomocą Tete wywiad z fotografem Dżemu - Jerzym Linderem.

-Od kiedy interesuje się Pan fotografią i co Pana skłoniło do wzięcia aparatu w dłonie?

Zacząłem fotografować przeszło 40 lat temu. Od ciotki mieszkającej wówczas w Anglii dostałem pod choinkę aparat fotograficzny marki „Diana” rodem z Hongkongu i dwie rolki filmu 120 Ilforda. Aparat był nieco lepszy od legendarnego polskiego „Druha” i o wiele od niego ładniejszy. Bardzo podniósł moją pozycję towarzyską, bowiem w liczącej ponad 40 uczniów klasie VI B Szkoły Podstawowej im. Teofila Lenartowicza w Warszawie byłem chyba jedynym posiadaczem takiego cudeńka. Potem od ojca dostałem pięknego dwuobiektywowego Voigtländera należącego przed wojną (Drugą Światową) do mojego dziadka. Tym aparatem wykonałem pierwsze zdjęcia, które ukazały się drukiem i za które otrzymałem honorarium. Pokazywały (nieudolnie) skutki tragicznego pożaru w PGR niedaleko Braniewa, gdzie spłonęło ok. stu krów. Miałem wtedy 15 lat.

-Od kiedy datuje się pańska współpraca na polu fotografii z Dżemem i Ryśkiem Riedlem?

Od 1986 roku. Fanem zespołu zostałem już wcześniej, ale chłopaków poznałem dopiero wtedy, podczas Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocine. Pojechałem tam jako korespondent dziennika „Słowo Powszechne”, w którym we wtorki ukazywała się bardzo wtedy popularna rubryka „Muzyka młodych”, redagowana przez
Marka „Wiewióra” Wiernika. Zrobiłem im podczas koncertu zdjęcia dosłownie na resztkach filmu (wtedy nie było łatwo o materiał światłoczuły!). Wysłałem je Jurkowi, który podał mojej żonie swój adres i ku mojemu zdumieniu i radości już miesiąc później cała kapela (bez Ryśka) wpadła do nas na balanżkę z okazji naszej siódmej rocznicy ślubu…

-Część ze znanych już publicznie zdjęć jest niewątpliwie wykonywanych bez pozowania, ale do części zapewne Rysiek był przez Pana przygotowywany. Czy Rysiek jako artysta był trudnym obiektem dla fotografa? Czy łatwo go było namówić na współpracę z obiektywem?

Ogromna większość moich zdjęć Ryśka obyła się bez jakiejkolwiek aranżacji. Natomiast niektóre przed drukiem w gazetach – zwłaszcza tych o nieco lepszej poligrafii – były retuszowane. Chodziło oczywiście o ukrycie skrajnie nieestetycznych i wstydliwych nawet dla rockersa ubytków w uzębieniu. Czasem, rzecz jasna, zdarzało się, że prosiłem Ryśka oby pochylił głowę, odwrócił się, itp. Kiedy indziej on sam prosił mnie o zrobienie zdjęcia na jakimś konkretnym tle lub z jakąś osobą. Generalnie, jak każdy artysta, był nieco próżny i lubił się fotografować.

-Czy fotografowanie podczas koncertów Ryśkowi przeszkadzało, czy nie zwracał na to żadnej uwagi? A może brał świadomy udział w kreowaniu pewnych ujęć, wiedząc, że Pan je wyłapie?


Podczas koncertów Rysiek był bardzo silnie skoncentrowany i mojej obecności z aparatem w ogóle nie dostrzegał. Inna sprawa, że fotografując niegdyś na potrzeby dyplomacji i teatru nauczyłem się dyskrecji.

-W jakich okolicznościach powstało moim zdaniem – jedno z najlepszych Pańskich zdjęć Ryśka, na zielonym tle ze światłem widocznym z boku, najlepiej chyba oddające klimat i „to coś”, co w Ryśku niewątpliwie tkwiło?

O ile dobrze pamiętam, zrobiłem je podczas koncertu w Wojewódzkim Domu Kultury w Krośnie zimą 1992 roku na negatywie Konica, który miał to o siebie, że wyjątkowo wiernie oddawał barwy światła sztucznego. Nawiasem mówiąc, wcale nie uważam tego zdjęcia za jakieś szczególnie udane, czy wiernie portretujące psychikę Ryśka.

-Czy z którąś z Pańskich fotografii łączy się jakieś szczególne zdarzenie, wspomnienie, ciekawa historia, którą mógłby Pan nam opowiedzieć?

Anegdot jest wiele, ale przypominają się przeważnie w kontekście jakiejś sytuacji… Dla mnie szczególną pamiątką są zdjęcia Ryśka z tego krótkiego okresu u schyłku życia, kiedy nie ćpał. Jest na nich świeży, uśmiecha się szeroko, demonstrując z autentyczną radością nowe zęby, które pozwoliły mu po latach normalnie jeść. Wygląda, zatem zdrowo i bardzo pogodnie. Kiedy patrzę na te fotografie, przypomina mi się to, co w filmie dokumentalnym o Dżemie w reż. Petra Aleksowskiego powiedział Sławek Wierzcholski: „Rysiek był wielkim artystą nie dzięki narkotykom, ale mimo nich”.

-Jak duży jest zbiór pańskich fotografii poświęconych Dżemowi i Ryśkowi? Czy w związku z przypadającą w przyszłym roku rocznicą 15-lecia śmierci wokalisty planuje Pan wydanie drukiem albumu tych fotografii (również tych nieznanych dotąd) lub większą wystawę?

Zbiór moich „dżemowych” negatywów obejmuje lata 1986 – 2005 i zawiera ok. 10 tysięcy klatek. Potem idą już tysiące kadrów rejestrowanych cyfrowo. Jeśli chodzi o jakiś album lub wystawę, to nikt nie zwracał się do mnie z żadną propozycją. Ani teraz, ani przy okazji innych rocznic, a trochę ich już minęło… Prawda jest dość szorstka: na wydanie solidnie wydrukowanej książki nakładem własnym względnie zaaranżowanie wielkoformatowej wystawy po prostu mnie nie stać.

-Czy Rysiek Pana zdaniem był taką osobą, o której artyści fotograficy i kamerzyści mówią, że „kocha ich obiektyw”?


Ze względu na swoją powierzchowność był oczywiście bardzo malowniczy, więc w tym sensie „obiektyw go kochał”.

-Jakim był Rysiek człowiekiem w oczach innych ludzi, kolegów z zespołu, z podwórka, rodziny? Jak odbierali go inni, jak odbierał on samego siebie, a jak odbierał on innych ludzi?

Nie mogę wypowiadać się na temat wizerunku Ryśka w oczach innych ludzi. Wiadomo, że był odbierany różnie – od świętego swego pokolenia po budzącego odrazę menela. Rysiek był wielowymiarowy: niedojrzały, wręcz dziecinny, egoistyczny, niesłowny, łatwo ulegający iluzjom, nieobowiązkowy, ale jednocześnie delikatny (szczególnie w relacjach z kobietami), dowcipny, charyzmatyczny jako artysta, bystry, kolorowy. Jak odbierał innych ludzi? Tego nie wiem, ale kilka lat, które spędziłem blisko niego skłania mnie do poglądu, ze większość osób ze swojego otoczenia (z zespołem włącznie) traktował dość instrumentalnie.

-Z jakimi innymi muzykami (zespołami) Pan współpracował w swojej karierze?

Z ważniejszych z wielką przyjemnością współpracowałem z ZIYO, Balkan Electrique (którego formę sceniczną wymyśliłem i przez jakiś czas realizowałem podczas koncertów), Róże Europy, Chocolate Spoon, 1984, Wańka Wstańka & The Ludojades, One Million Bulgarians oraz z Piotrem Marcem – Liroyem.

-Jakieś rady dla młodych fotografów – amatorów?

Jak najwięcej fotografować i przynajmniej połowę z tego, co uważamy za znakomite, wyrzucać do kosza.

-Dziękuje serdecznie za wywiad i życzę dalszych sukcesów

http://img66.imageshack.us/img66/5281/jurekustrzyki2008020001wo5.jpg
Jerzy Linder (fot. Weronika Linder)


"Mama powiedziała mi,
że każdy ma swojego anioła
każdy ma i bedzie go miał"

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plwww.piesku.pl www.wierszek.pl materace koło